Posty

Wyświetlanie postów z 2012

El Día de los Muertos c.d.

Obraz
Miał być cykl, więc jeszcze zostanę przy Dniu Zmarłych. Poniżej zdjęcia z zeszłego i z tego roku. Stawianie ołtarzy w najróżniejszych miejscach, dekoracje z czaszkami i kościotrupami, świece, gorąca czekolada i słodki pan de los muertos (chleb zmarłych); to wszystko na kilka dni zalewa ulice, sklepy, domy i nadaje temu świętu niezwykły, mistyczny charakter. Wtedy też najlepiej jest wybrać się ‘w miasto’, pochodzić po uliczkach, pójść do parku, napić się czekolady na ulicy, zagryźć pan de los muertos , albo zjeść tamales (specjalnie przyrządzana masa kukurydziana np. z mięsem z kurczaka, zawijana w liść babanowca lub kukurydzy). Poczuć zapach świec, podziwiać piękne ofrendas (ołtarze), wejść w ten cudowny klimat. Nic dodać, nic ująć, enjoy! Catrina   panowie mieszają czekoladę przebieranie dzieci to ulubiona zabawa Meksykańców:) Ofrendas na UNAM'ie. Co roku, każdy wydział przygotowuje swoje ołtarze. Cały wielki plac zapełnia się różnymi sc

Przykładne, filmowe halloween!

Obraz
Obiecałam, że opiszę pewną wyjątkową imprezę halloweenową i tak też robię. Wiem, że już nieaktualne i po czasie, ale sprawy nabrały nietypowego obiegu, więc dopiero teraz mam czas, aby nadrobić zaległości! Moja koleżanka Cristina zaprosiła mnie na urodziny swojej koleżanki. Impreza ta, jako że zbiega się czasowo (tydzień przed) z halloween, zawsze jest w klimacie dyni, duchów i kościotrupów. Dowiedziałam się o tym już w taksówce i z żalem stwierdziłam, że mogłyśmy pomyśleć nad jakimś przebraniem! Ale Cristina wyprowadziła mnie z błędu i powiedziała, że ‘Nie, nie! Nikt się nigdy nie przebiera’. Hmm? Jubilatka i towarzystwo było z Ibero (Universidad Iberoamericana – najbardziej bananowa uczelnia w Meskyku), więc wiadomo, że wejdziemy w ‘śmietankę’, najbogatszych i najbardziej wylansowanych dzieci Meksyku, czyli ‘nie lubimy się przebierać’. Dojechałyśmy do Lomas de Chapultepec (jednej z droższych dzielnic Mexico) i mijając kilku ochroniarzy weszłyśmy na włości. Niestety (czemu?

Halloween vs. Día de los Muertos, część 1. Walmart

Obraz
Rozpoczynam cykl Halloween vs. D í a de los Muertos. Czyli Stany kontra Meksyk, komercja kontra tradycja. Już od początków października ulice, sklepy, wystawy, stragany, zalewają się czaszkami, kościotrupami, dyniami, kośćmi, przebraniami, perukami i wszelkiego rodzaju gadżetami z okazji dnia zmarłych i halloween. Czasem trudno nawet stwierdzić co jest na którą okazję. Jeśli spytać przeciętnego Meksykanina o halloween, to parsknie śmiechem i powie, że to marna gringowska zabawa, tandeta, komercja, gringos nie mają kultury, skąd niby to święto itd. Nie to co Meksyk! My mamy swój D ía de los Muertos ! Tradycja, kultura, od wieków pielęgnowana i wspaniale celebrowana. I racja, D ía de los Muertos to z pewnością najpiękniejsze, najciekawsze i najbardziej wyjątkowe święto w Meksyku. Bez wątpienia moje ulubione. W domach, a nawet w firmach, sklepach i miejscach publicznych; stawia się ofrendas , czyli ołtarzyki poświęcone zmarłym. Na takim ołtarzyku stoi zdjęcie zmarłego, a wokół ro

W Zoológico de Chapultepec…

Obraz
...można podziwiać aksolotle! A raczej aksolotla, bo był tylko jeden, ale i tak imponujący! Namówiłam meksykańską familię na rodzinną wyprawę do zoo w niedzielę, aby wreszcie zobaczyć je na żywo i zaspokoić moją aksolotlową fanaberię. I oto był. Jeden, różowy, niezwykły. Na żywo robi niesamowite wrażenie. Cortázar miał rację, jest w nich coś nieodgadnionego i wiecznego. Jego różowa skóra nie przypomina ani ryby, ani płaza, to jest skóra! A do tego jeszcze te łapki, naprawdę ma w sobie jakieś człowieczeństwo. Był taki delikatny, wrażliwy i fascynujący. Ale też zniecierpliwiony, dużo się ruszał i kręcił. Ewidentnie coś go niepokoiło, nie chciał mi spojrzeć w oczy. Nie złapaliśmy tego kontaktu, o który mi chodziło. Trochę mnie olał. Ale rozumiem, niedziela, masy ludzi, wszyscy podchodzą, przyklejają twarze, chcą popatrzeć, postukać w szybę, niezbyt odpowiednia okazja do bardziej głębokich i metafizycznych przeżyć. Postanowiłam, że kiedyś na pewno sobie takiego sprawię. Albo nawe

Maryjko, plis, chroń mnie!

Obraz
Jeżeli ktoś ma wątpliwości, czy żyjemy w czasach, w których istnieje jeszcze jakaś sfera niedotknięta komercją, wolna od kapitalizmu, nieznająca praw rynku, coś czego nie da się kupić czy sprzedać; niech pozbędzie się złudzeń i wątpliwości. Konsumujemy wszystko i bez przerwy. A jeśli wciąż myślisz, że znajdzie się ‘coś’ co nie zostało jeszcze skomercjalizowane, to szybko bierz się za to i rób biznesy, zanim ktoś cię uprzedzi! W końcu każdy z nas szuka, obserwuje, kombinuje, ‘jak tu zrobić coś, czego jeszcze nie było…’, albo przynajmniej zrobić to ‘w taki sposób, jakiego nie było’. Obserwowała, kombinowała i wymyśliła Amparo Serrano. Meksykańska designerka stworzyła firmę „Distroller”, która od kilku lat sprzedaje nam poduszki, plecaki, piórniki, bransoletki, wisiorki, kubki, talerzyki, sztućce, słodycze, zabawki, pocztówki, i wszystko co tylko zechcemy, z wizerunkiem Matki Boskiej z Guadalupe. Oczywiście nie jest to ta prawdziwa Virgen (dziewica, bo tak na nią mówią Meksykanie),